Nadeszły takie czasy, że włączając internet raz na jakiś czas spotykamy zdjęcia osób wyglądających wręcz jak z obrazka, z sześciopakiem na brzuchu jedzących lody, pizzę czy burgery z frytkami… Wszystko to kryje się u nich na zdjęciu pod magicznym opisem „cheat meal” bądź „cheat day”. Czy jest prawdą to, że mają oni taką sylwetkę i rzeczywiście jedzą kubeł lodów czy największą pizzę z podwójnym serem?
W to raczej wątpię – chyba, że właśnie ukończyli maraton bądź od trzech dni wcześniej nie jedli specjalnie pod ten posiłek. Natomiast prawda jest taka, że każda taka osoba prowadzi ludzi dietetycznie czy treningowo, a to pomaga im w pozyskaniu klientów, bo najzwyczajniej w świecie cheat meal stał się modny, popularny. W dzisiejszych czasach praktycznie każdy, kto zaczyna redukcję wagi, odchudzanie czy jakąkolwiek pracę nad sylwetką na początku zadaje pytanie swojemu dietetykowi: „to za ile cheat meal?”. No bo dieta bez cheata to nie dieta. Tak przynajmniej myśli wiele osób.
Cheat meal – co to jest?
Jest to posiłek oszukany, który ma różnić się od naszej diety, której trzymamy się w tygodniu bądź tygodniami. Ma on być tym, na co mamy akurat ochotę, nie musi być zdrowy i raczej nigdy nie jest. Ma to być swojego rodzaju odskocznia żywieniowa, której przypisywane są różnego rodzaju sukcesy bądź magiczne właściwości jak napędzenie metabolizmu, poprawa konwersji hormonów tarczycy czy termogenezy po posiłkowej. Pojawiają się też informacje, że przyśpiesza on spalanie tkanki tłuszczowej z miejsc najbardziej opornych w organizmie oraz że podnosi on poziom leptyny czyli hormonu, który odpowiada za nasz poziom sytości. Niestety jednak nie ma na to żadnych dowodów, a są dowody na przeciwieństwa tych teorii.
Na pewno wykluczyć możemy napędzanie metabolizmu. Jeden posiłek, nawet wysoko kaloryczny, nie jest w stanie napędzić naszego metabolizmu. Taki cheat żywieniowy musiałby trwać około 48 godzin, by rzeczywiście napędził nam on metabolizm, ale wtedy przyniósł by on z kolei wiele innych negatywnych skutków… Zwłaszcza, gdy naszym celem ma być redukcja wagi ciała. Na pewno cheat meal nie podnosi poziomu leptyny, więc nie wspomaga on naszych problemów związanych z łaknieniem. Także nie liczmy na to, że po cheacie widok czekolady na redukcji nie będzie kuszący i miniemy ją bez mrugnięcia okiem. Poziomu hormonów tarczycy również nie reguluje i nie ma na nie wpływu. W kwestii termogenezy poposiłkowej można się zgodzić, jednak nie przekłada się ona na większy wydatek energetyczny w kontekście redukcji tkanki tłuszczowej, a to dlatego, że wydatek energetyczny związany z trawieniem posiłku nie jest proporcjonalny z ilością kalorii, które ten posiłek miał.
Czy cheat meal jest dla każdego?
Przejdźmy więc do meritum, czy cheat meal jest dla każdego? Na pewno nie. Na pewno nie jest dla mnie, na pewno nie jest dla żadnej osoby, która ma problemy z tym, by się zatrzymać po takim oszukanym posiłku i by cheat meal nie stał się cheat dniem, a cheat dzień cheat weekendem czy tygodniem. Prozdrowotnych aspektów on nie wnosi, więc czy w ogóle jest sens? Moim zdaniem nie ma.
Nie ma sensu planować takiego wydarzenia w swojej diecie szukając korzyści związanych z redukcją wagi ciała, stabilizacją bądź poprawą poziomu hormonów. Czy nie lepiej po prostu żyć normalnie i gdy zjawimy się u znajomych na urodzinach czy kawie u babci to wypić kawę i zjeść kawałek ciasta włącznie z lampką szampana? Zostawiłabym sobie odstępstwa od diety właśnie na takie okazje bo one są zawsze, a moim zdaniem to dziwne iść ze swoim pudełkiem na różnego rodzaju uroczystości. Pilnując swojej diety cały rok te 10 czy nawet 20 okazji nie zmieni naszej sylwetki.
https://pin-up-casino-bet.com/ pin up kz